Anna Gmiterek-Zabłocka, Radio TOK FM (text also available in English)
Czasy nielegalnych – i często niezbepicznych dla kobiet – aborcji w tzw. “podziemiu” już dawno minęły. Zamiast tego aktywistki i ogranizacje pozarządowe pomagają kobietom w dostępie do tabletek poronnych i zwracają uwagę, że w wyniku niedawnego niemal całkowitego zakazu aborcji świadomość istnienia i zainteresowanie takimi usługami znacząco wzrosła. To jednak wywołuje stanowczy sprzeciw konserwatystów, którzy przekonują, że należy tak zaostrzyć przepisy, żeby przeciwdziałać i skutecznie karać wysyłkę taletek.
W internecie bez problemu można znaleźć ogłoszenia ginekologów z dopiskami “dyskretnie”, “bezpiecznie”, “bez problemów”. Zapewne ze względów prawnych nie ma w nich słowa “aborcja”. Dzwonimy pod jeden z numerów. Osoba, która odbiera telefon, pyta, który to tydzień ciąży. Proponuje aborcję farmakologiczną, czyli zakup tabletek poronnych. Zapewnia, że to skuteczna i bezpieczna metoda, z której można skorzystać do 12 tygodnia ciąży. Przekonuje, że nie ma się czego bać i że kobiety, które się zdecydowały, były zadowolone. Koszt? – U mnie jest najtaniej. 800 zł – słyszymy.
Pod żadnym z numerów nie zaproponowano nam aborcji w gabinecie. – W Polsce od ponad 10 lat nie mówimy już o podziemiu aborcyjnym, które znamy z dawnych czasów – mówi nam Krystyna Kacpura z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Organizacje kobiece podkreślają, że obecnie w zasadzie nie ma w Polsce zabiegów wykonywanych w nielegalnych poradniach, bez zachowania zasad higieny, po których część kobiet miała powikłania i problemy zdrowotne. – Dziś jest aborcja farmakolgiczna, czyli tabletki. Jest dostępna dla kobiet we wczesnej ciąży i polecana przez WHO jako metoda niewywołująca skutków ubocznych dla zdrowia kobiet – tłumaczy Kacpura.
W wytycznych z 2012 roku dotyczących aborcji Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podkreśla, że jeśli aborcja przeprowadzana jest zgodnie z ich zaleceniami, to jest to procedura bezpieczna. Dodaje przy tym jasno, że przeznaczone do aborcji farmakologicznej (mizoprostol, mifepriston) powinny być dostępne na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej.
Organizacje kobiece podkreślają, że zamówienie tabletek i ich zażycie nie jest dla kobiet karalne w Polsce.
– Kluczowe jest to, że działania kobiety, zmierzające do przerwania ciąży, jakiekolwiek by one nie był, nigdy nie spowodują odpowiedzialności karnej. Czyli jeśli pacjentka przerwie ciążę w taki bądź inny sposób, to ona żadnych sankcji karnych nie poniesie. Pod względem prawnym jest to dla niej zupełnie bezpieczne – mówi adwokat Jarosław Jagura, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
I dodaje, że kobieta może samodzielnie zamówić takie tabletki, ma też prawo – telefonicznie czy mailowo – kontaktować się z organizacjami kobiecymi. Problemy mogą się pojawić dopiero wtedy, gdy jakaś osoba trzecia – np. znajoma albo mąż – pomoże kupić tabletki. – Bo zgodnie z polskim prawem, pomocnictwo jest karalne – wyjaśnia mecenas.
To też oznacza, że sprzedaż czy pomoc w pozyskaniu tabletek do aborcji farmakologicznej może być przestępstwem – i bardziej rygotstycznego egzekwowania tego prawa domagają się grupy konserwatyne grupy takie jak Ordo Iuris.
„Pomimo istniejących podstaw prawnych do ścigania procederu internetowej sprzedaży środków poronnych działalność taka w praktyce często pozostaje bezkarna” – pisze w analizie radca prawny Katarzyna Gęsiak, dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris. Według pani mecenas taka sprzedaż jest przestępstwem z 152 § 2 kodeksu karnego, mówiącego o przestępstwie udzielenia pomocy przy przerywaniu ciąży.
Pani mecenas zwraca też uwagę, że fakt, iż tabletki poronne są często przesyłane kobietom z zagranicy, nie powinien stanowić przeszkody w ściganiu osób, które je dostarczają i pociągnięciu ich do odpowiedzialności.
„W przypadku przestępstw internetowych uzasadnione jest przyjęcie, że miejscem działania sprawcy przestępstwa formalnego jest zarówno miejsce, w któym sprawca przebywał popełniając czyn zabroniony, jak również miejsce, w którym znajduje się system komputerowy, na który sprawca oddziaływał” – czytamy w analizie na stronie Ordo Iuris.
Instytut Ordo Iuris wielokrotnie składał zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez organizacje kobiece. W marcu rozpoczął się proces aktywistki Justyny Wydrzyńskiej, z kolektywu Aborcyjny Dream Team, oskarżonej o pomoc w przerwaniu ciąży, za co może jej grozić do trzech lat więzienia. Sprawa aktywistki może stać się istotnym precedensem.
Ordo Iuris przyznaje jednak, że obowiązujące w Polsce przepisy Kodeksu Karnego “nie stanowią realnej przeszkody uniemożliwiającej handel tabletkami używanymi w celu samodzielnego wykonywania aborcji”.
Organizacja chciałoby uszczelnienia przepisów w tej kwestii i „uzupełnienie polskiego prawodawstwa we własną definicję początku ciąży, odmienną od przyjętej przez WHO, a jednocześnie odzwierciedlającą konstytucyjną zasadę ochrony życia ludzkiego od momentu poczęcia”.
Co więcej Ordo Iuris prowadzi akcję crowdfundinową na rzecz „walki sądowej z aborcjonistami”. Przekonują, że „podziemie aborcyjne w naszym kraju rozrosło się i rozzuchwaliło wskutek poczucia bezkarności” a działalność aktywistów pro-choice nazywają „lukratywnym biznesem aborcyjnym”.
Organizacje pro-choice takie jak Women on Web albo Women Help Women faktycznie oferują zestawy tabletek poronnych do domowej aborcji farmakologicznej – część kobiet wpłaca przy tym darowiznę (70-90 euro), ale dla innych – w tym z wadami letalnymi płodu – zestawy są darmowe.
Niemniej są tacy, również lekarze, którzy próbują na aborcji farmakologicznej zarabiać. Kobiety nie wiedzą, że można inaczej i płacą.
– Są ginekolodzy, którzy proponują pacjentkom aborcje farmakologiczne. Z reguły chodzi o gabinety w dużych ośrodkach miejskich. Za receptę na lek chcą 1000-1500 zł. Nas to “wkurza”, bo to są osoby które na tym zarabiają – mówi Natalia Broniarczyk z Aborcji Bez Granic.
Są też sytuacje, że ktoś zakłada stronę internecie i oferuje tabletki poronne za kilkaset zł, a tak naprawdę jest to zwykłe przekierowanie na stronę organizacji, które pomagają kobietom za darmo czy za dobrowolny datek.
Jak mówi nam Broniarczyk, przewrotnie można byłoby powiedzieć, że wyrok Trybunału przyczynił się do zwiększenia świadomości kobiet na temat aborcji.
– Decyzja TK wpłynęła na widoczność grup pomocowych i takich organizacji jak nasza. Obserwujemy ogromny wzrost zapytań. Kobiety, które potrzebują aborcji dowiedziały się – w szerszym zakresie niż do tej pory – że mogą skorzystać z pomocy. Wiedzą, gdzie zadzwonić, gdzie szukać wsparcia – mówi aktywistka.
Aborcja Bez Granic szacuje, że dziennie – po informacjach i wsparciu uzyskanym w tej konkretnej organizacji – kobiety wykonują ok. 90 aborcji farmakologicznych (przyjmują tabletki poronne). To prawdopodobnie mniej więcej jedna trzecia wszystkich takich zabiegów. Bo trzeba doliczyć kobiety, które kupują tabletki przez internet na własną rękę, bez wsparcia organizacji.
Po inwazji Rosji na Ukrainę Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny uruchomiła infolinię dla kobiet z Ukrainy, któych setki tysięcy uciekły do Polski. Pod telefonem dyżuruje ukraińska ginekolożka, która też uciekła przed wojną. Informuje dzwoniące panie, jakie mają w Polsce prawa, kto i jak może im pomóc. Otrzymują również telefony od kobiet, które w czasie wojny padły ofiarą gwałtów.
– Informujemy, że kobiety w Polsce nie muszą się bać zamawiania tabletek dla siebie – mówi Krystyna Kacpura. Przypomina też, że aborcja z gwałtu jest w Polsce legalna, choć wymaga to od kobiety dużo samozaparcia. Bo udowadnianie gwałtu wiąże się z przesłuchanimi przed prokuratorem czy policją, co najczęściej jest dla ofiary bardzo traumatyczne.
W ten wątek też włączyła się Ordo Iuris. Posłanka Lewicy, Katarzyna Kotula ujawniła na Twitterze, że organizacja występuje do poszczególnych szpitali z wnioskami o dostęp do informacji publicznej.
Aktywiści z Ordo Iuris chcą wiedzieć, ile takich zabiegów było wykonanych u Polek, a ile – u obywatelek innych państw. Domagają się również informacji, czy o poszczególnych ewentualnych aborcjach z gwałtu był powiadomiony prokurator i czy wydał opinię w tych sprawach. (LINK: https://twitter.com/KotulaKat/status/1525880784619438080 )
Do Aborcji Bez Granic dzwonią również Ukrainki, które są w ciąży, wyczekiwanej i chcianej, ale teraz chcą ją przerwać, bo nie wiedzą, co dalej w związku z wojną. – Czują niepewność, nie chcą rodzić dziecka w tej sytuacji. Miałyśmy od początku wojny 250 takich osób, z czego 2 wyjechały za granicę, a reszta przyjęła tabletki poronne z naszą pomocą – mówi Natalia Broniarczyk.
– To, co trzeba podkreślać to fakt, że kobieta, która dokonuje aborcji, sama zamawia tabletki, sama je zażywa czy umawia się na wyjazd za granicę, nie ponosi odpowiedzialności karnej. Jest w stu procentach bezpieczna – dodaje mecenas Jarosław Jagura z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Zdjęcie: Adrianna Bochenek/Agencja Wyborcza.pl