By Aleksandra Janiszewska-Cardone (text also available in English)

Był jednym z najważniejszych, najbardziej tajemniczych i kontrowersyjnych polskich twórców przedwojnia i dwudziestolecia między wojennego, genialny artysta – niepokorny pisarz i eksperymentujący malarz – którego wybory życiowe i samobójcza śmierć do dziś budzą wiele skrajnych emocji.

Stanisław Ignacy Witkiewicz, aka Witkacy, odznaczał się nieprzeciętną inteligencją, która w połączeniu z jego obrazoburczą naturą czyniła z niego nieustępliwego obserwatora współczesnego mu świata.

Żeby przypomnieć tę niezwykłą postać w lipcu Muzeum Narodowe w Warszawie przygotowuje wystawę „Witkacy. Sejsmograf epoki przyspieszenia”.

Dzieciństwo Witkacy spędził pośród artystyczno-intelektualnych elit Zakopanego, choć urodził się w Warszawie w 1885 roku. To położone u podnóża Tatr miasteczko, na przełomie wieków było kurortem uzdrowiskowym, do którego podróżowali zamożni kuracjusze.

To jego ojciec, sam również ceniony artysta – Stanisław Witkiewicz – przeniósł się wraz z rodziną do Zakopanego w poszukiwaniu klimatu odpowiedniego dla swego stanu zdrowia. Witkiewicz senior fascynował się góralską kulturą ludową i opracował założenia stylu zakopiańskiego

Zwolennik swobodnego rozwoju intelektualnego, który jego zdaniem, miała niszczyć edukacja szkolna, zorganizował dla syna nauczanie domowe, w którym korepetytorami bywali znani artyści i nauczyciele akademiccy. Okres ten ukształtował w Witkacym bezkompromisową postawę wobec rzeczywistości, a także, jak to się później okaże – wobec zasad sztuki.

Młody Witkiewicz zawierał wówczas przyjaźnie z ważnymi postaciami  środowiska artystyczno-intelektualnego, m.in. z Leonem Chwistkiem – malarzem i teoretykiem formizmu oraz Bronisławem Malinowskim – późniejszym antropologiem badającym kulturę Melanezji.

Podążając za własnymi fascynacjami, a wbrew woli ojca, Witkacy rozpoczął studia na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w 1905 roku, gdzie kształcił w się w pracowniach artystów młodopolskich. Fascynacja nieujarzmioną naturą  dała początek jego wczesnym pejzażom tatrzańskim. Artysta próbował również swoich sił w tworzeniu portretów – rysunkowych, fotograficznych, malarskich – ukazujących przede wszystkim zaprzyjaźnione postaci.

Zima w Zakopanem, lata 30 XX wieku

To też burzliwy okres w życiu prywatnym Witkacego. W lutym 1914 roku samobójstwo popełnia jego narzeczona, Jadwiga Janczewska. Powody jej decyzji pozostają niejasne, Witkacy głęboko przejęty jej śmiercią, zdecydował się udać w podróż do Australii na zaproszenie zaprzyjaźnionego Bronisława Malinowskiego. Jednak niedługo po wyjeździe w Europie wybucha I wojna światowa, a artysta decyduje się na powrót do kraju.

„Wszystko to sprawia najstraszniejsze cierpienie, ból nie do zniesienia, bo Jej nie ma ze mną. Tylko rozpacz najgorsza i bezsens widzenia tej piękności. Ona tego nie widzi, a ja jestem artystą,” pisał wtedy do ojca. „Najgorszemu wrogowi nie życzyłbym, aby przeżył to, co ja przemyślałem na okręcie i co cierpię patrząc na niepojętą piękność świata. Wszystko to się we mnie nie mieści psychicznie. Wszystko trucizna, która zbliża do myśli o śmierci”.

Bezkompromisowy charakter Witkacego, połączony z pesymizmem w postrzeganiu zarówno własnego życia, jak i mechanizmów geopolitycznych, wpływał nie tylko na charakter jego sztuki, ale i kolejne decyzje życiowe.

Kompozycja. Fot: Muzeum Narodowe w Krakowie

Po wybuchu I wojny światowej zaciągnął się do carskiej armii, kierowany wiarą, że jedynie sojusz z imperium rosyjskim jest w stanie przynieść Polsce niepodległość. Do 1918 roku bowiem terytorium Rzeczypospolitej poddane było rozbiorom i podporządkowane odpowiednio władzy pruskiej, austriacki i rosyjskiej. Witkacy zyskał stopień oficerski i brał czynny udział w działaniach wojskowych, aż do odniesienia poważnych ran w bitwie nad Stochodem koło Witonieża (Zachodnia Ukraina) w 1916 roku.

Podczas pobytu w Rosji był świadkiem wybuchu dwóch rewolucji: lutowej i październikowej, które dały początek rosyjskiej wojnie domowej. By dorobić do żołnierskiego żołdu malował portrety. Z tego okresu zachowała się m.in. fotografia wykonana w petersburskim zakładzie fotograficznym pomiędzy rokiem 1914 a 1918.

Artysta służył wówczas w prestiżowym Pawłowskim Pułku Lejb-gwardii, stąd w „Autoportrecie wielokrotnym w lustrach” nosi mundur armii carskiej. Witkacy zawsze skłonny do poszukiwania nowych dróg wyrazu, również w tej „pamiątkowej” fotografii wybiera nowatorskie ujęcie. Jego portret odbija się w taflach dwóch luster, podczas gdy jego prawdziwa twarz pozostaje dla nas niewidoczna.

Portret wielokrotny, 1915–1917

Witkacy opuścił Rosję w 1918 roku, jednak doświadczenia wojenne oraz kontakt z bolszewikami, znalazły odbicie w jego późniejszej twórczości literackiej, m.in. w „Pożegnaniu jesieni” czy „Nienasyceniu”. Często będzie w niej dawał wyraz nieufności wobec manipulatorskich wystąpień demagogów, zręcznie zarządzających umysłem tłumu. Jego intuicje okazały się wyjątkowo słuszne wobec zmian historycznych inicjowanych zarówno przez niemieckich nazistów, jak i rosyjskich bolszewików.

Po powrocie do Polski, Witkacy zamieszkał wraz z matką w Zakopanem i dołączył do grupy Ekspresjonistów Polskich, przemianowanej niedługo później na Formistów, gdzie działał zaprzyjaźniony z nim od dzieciństwa Leon Chwistek.

„Formizm jest próbą stworzenia nowego stylu na podstawie pojęć realizmu i piękna, które rozwinęły się z doświadczeń kubistów, futurystów i ekspresjonistów,” pisał o ich założeniach Chwistek. Tłumaczył, że formizm pragnie dążyć „do czystego piękna i związanych z nim uczuć radości i entuzjazmu” odrzucając przy tym trendy współczesnej sztuki zachodu skupionej na „wrażeniach intelektualnych, psychologicznych, społecznych, literackich.”

„Formy nasze są surowe i proste,” przekonywał, „konsekwencja w rozkładaniu kształtów i barw i zastosowanie się do ogólnych zasad realizmu pozwala, nam uważać się za dalszy ciąg w rozwoju wielkiej sztuki, nie zaś za celowe zaprzeczenie tejże.”

Artystów działających w tej grupie łączyło zainteresowanie ówczesnymi teoriami awangardowymi, poszukującymi autonomicznego języka sztuki, uwolnionej od konieczności naśladowania rzeczywistości oraz przekazywania symbolicznych, patriotycznych treści. Jego prace z tego czasu to ekspresyjne kompozycje zbudowane z wielokształtnych plam barwnych okolonych czarnym, nieregularnym w formie konturem. Wypełnione czystymi, zazwyczaj kontrastującymi barwami.

Fantazja. Bajka, 1922, Muzeum Narodowe w Warszawie

Podsumowaniem artystycznych poszukiwań Witkacego była wydana w 1919 roku książka „Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia”. Opublikował w niej teorię Czystej Formy, której założenia już wcześniej stosował w sztuce.

„Żyjemy bowiem w epoce straszliwej, jakiej nie znała dotąd historia ludzkości, a tak zamaskowanej pewnymi ideami, że człowiek dzisiejszy nie zna siebie, w kłamstwie się rodzi, żyje i umiera, i nie zna głębi swego upadku,” pisał w niej artysta.

„Formy dawnej Sztuki są dla dzisiejszych ludzi zbyt spokojne, one nie pobudzają do wibracji ich stępionych nerwów. Im potrzeba czegoś, co szybko i silnie wstrząśnie ich zblazowany system nerwowy, co podziała jak orzeźwiająca kąpiel po długich godzinach ogłupiającej, mechanicznej pracy”.

Za jego ostatni obraz olejny powstały wedle zasad Czystej Formy, uważany jest „Autoportret – Ostatni papieros skazańca” z 1924 roku.

Autoportret, ostatni papieros skazańca, 1924

Równolegle Witkacy rozwija komercyjną działalność, zakładając Firmę Portretową –  posiada regulamin i cennik zamówień, określające sposób wykonania prac i ich koszt, podzielony na pięć typów, oznaczonych  od A do E. Najdroższy był typ A (koszt 350 zł), jak sam artysta go określał „najbardziej wylizany” i wyraźnie upiększany. Kolejne typy były tańsze, mniej idealizowane, a począwszy od typu C – wykonywane pod wpływem używek.

Artysta często notował jakie substancje przyjmował – „alkohol, pyfko, nikotynę, kawę” a nawet krople do nosa oraz narkotyki: kokainę, peyotl, meskalinę, haszysz. Różnorodność typów portretów opisanych w regulaminie dobrze widać w obrazie „Fałsz kobiety – Autoportret z portretem Maryli Grossmanowej” z 1927 roku. Modelka przedstawiona jest na nim dwukrotnie: półleżąca w trakcie pozowania Witkacemu (typ A), który szkicuje jej nieco demoniczny portret (typ D).

Fałsz kobiety – Autoportret z portretem Maryli Grossmanowej, 1927

Nad zażywaniem kokainy, którą z resztą sam dostarczał, czuwał doktor Teodor Białynicki-Birula. Lekarz często przyjmował zapłatę w dziełach, które powstawały w trakcie niektórych sesji portretowych z udziałem przyjaciół Witkacego. Stał się tym samym właścicielem ponad 300 dzieł, które później trafiły do kolekcji Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku.

Niezwykle ciekawe są także rysunki powstałe podczas eksperymentalnych sesji dotyczących wpływu narkotyków na wizje artystyczne – Witkacy szczególnie cenił działanie pejoltlu. Opis doświadczeń i obserwacji na temat wpływu uzależnienia na możliwości artystyczne Witkacy zawarł w „Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter + Appendix” (inny tytuł „Narkotyki”) wydanej w 1932 roku.

„O ile alkohol i kokainę zaliczyć można do jadów realistycznych – potęgują świat nie dając nastroju niesamowitości – o tyle peyotl nazwałbym narkotykiem metafizycznym,” pisał artysta.

“Daje mi poczucie dziwności Istnienia, którego w stanie normalnym doznajemy niezmiernie rzadko – w chwilach samotności w górach, późno w nocy, w okresach wielkiego umysłowego przemęczenia, czasem na widok rzeczy bardzo pięknych, lub przy słuchaniu muzyki, o ile nie jest to po prostu normalnym wrażeniem metafizyczno-artystycznym, pochodzącym od pojmowania bezpośrednio samej Czystej Formy dzieła sztuki.”

Julian Tuwim. Fot: Muzeum Narodowe w Warszawie

Równolegle artysta rozwijał swoją twórczość literacką i dramatopisarstwo – w 1925 roku należał do grupy założycieli Towarzystwa Teatralnego w Zakopanem, którego powstanie zainaugurowała premiera dramatu Witkacego „Wariat i zakonnica”. Jednak dość awangardowe scenografie i treść dramatów Witkacego nie znalazły pozytywnego odbioru wśród mieszkańców kurortu uzdrowiskowego, co przyczyniło się do zakończenia jego współpracy z Towarzystwem i utworzenia Teatru Formistycznego.

Artysta zaczął także odnosić zauważalne sukcesy jako dramaturg – jego sztuki wystawiane były w Warszawie, Lwowie, Łodzi czy Krakowie, a jego dzieła malarskie brały udział w krajowych wystawach. Rozwijał także zainteresowania filozofią i psychologią, co także znalazło odzwierciedlenie w jego pisarstwie.

Szczególnym uznaniem darzył niemieckiego filozofa Hansa Corneliusa, którego uważał za swojego mistrza, a do grona jego znajomych należeli tak uznani filozofowie jak Roman Ingarden, Kazimierz Ajdukiewicz czy Tadeusz Kotarbiński. Sam był także często prelegentem w Towarzystwach Filozoficznych oraz na konferencjach.

Portret Hansa Corneliusa, 1937

Witkacy, niezależnie od niezwykle kreatywnych zajęć i ich różnorodności, nie był w stanie uwolnić się od uczucia depresji, które zagarniało jego umysł. Do przyjaciół i żony swoim rozczarowaniu życiem i myślach samobójczych.

„Życie za krótkie,

Czasu za mało,

Wszystko malutkie,

Nic nie zostało”.

Wchodził w kolejne romanse, z których najtrwalszy i najburzliwszy łączył go z młodszą od niego o siedemnaście lat Czesławą Oknińską. To właśnie ona towarzyszyła mu w wizycie w majątku Walentego Ziemlańskiego we wsi Jeziory we wrześniu 1939 roku. Na wieść o wkroczeniu armii Związku Radzieckiego do Polski, 18 września Witkacy wraz z kochanką podjęli próbę samobójczą, w przypadku artysty – skuteczną.

Jego ciało zostało pochowane na miejscowym cmentarzu, gdzie spoczywa do dziś. Choć w kwietniu 1988 roku próbowano sprowadzić jego szczątki do kraju, by pochować je na Starym Cmentarzu w Zakopanem, to przedsięwzięcie zakończyło się skandalem. Okazało się bowiem, że przez pomyłkę przywieziono ciało młodej kobiety.

Spuścizną po artyście opiekowała się jego żona, Jadwiga Witkiewiczowa, wnuczka Juliusza Kossaka. Małżeństwo zawarte w 1923 roku, w praktyce rozpadło się po dwóch latach, jednak nigdy nie doszło do rozwodu. Małżonkowie pozostawali w przyjacielskich stosunkach, Witkacy prowadził z żoną bogatą korespondencję, opisując w listach swoje kolejne niedole, także związane z romansami. Witkiewiczowej udało się ocalić ową korespondencję z pożogi wojennej.

„Najdroższa Nineczko = jeśli do stu tysięcy syfilitycznych kaczorów chcesz gwałtem wszystko na opak sobie tłomaczyć, to nic na to poradzić nie mogę. Po ośmiu latach małżeństwa muszą pewne uczucia osłabnąć, więc wtedy – o ile nie ma tolerancji, tylko “przymus płciowy” – mężowie rezygnują z życia, wariują lub opuszczają żony i żenią się. Ja Ciebie kocham […],” pisał do niej dwa lata przed śmiercią.

Fot: Muzeum Pałac w Wilanowie/materiały prasowe

Aleksandra Janiszewska-Cardone jest kuratorką w Muzeum Narodowym w Warszawie, kustoszką malarstwa niderlandzkiego, holenderskiego i flamandzkiego. O sztuce opowida na blogu Otulina oraz w podcasie Otulina o sztuce

Pin It on Pinterest

Support us!